Wyjątkowe świątynie to te w zaciszu niewielkich wiosek lub skromnych miasteczek. Trwające tak od wieków; będące jednocześnie niemymi świadkami wszystkiego tego co zmienne i nietrwałe….. świadkami ludzkiego przemijania, szczęścia licznych ślubów, chrztów i mniej radosnych wydarzeń. Wielokrotnie przebudowywane, często ulegające pożarom w dawnych epokach są niczym sędziwy tybetański mędrzec mogący opowiedzieć historię tysiąca i jednej nocy. Mają wyjątkową duchową moc wszystkich tych którzy, byli ich gośćmi, po raz pierwszy i ostatni…
Wszelkie modlitwy i prośby jako nadzieja , każdego z tysięcy wiernych pozostają niejako w ich wnętrzach, nasączając wraz z oparami kadzidła wszelkie drewniane ściany, deski i ławki. Ludzkie łzy te ze szczęścia jak i smutku pozostają na zawsze scalając się z tysiącami stóp odciśniętych na wiekowej drewnianej podłodze…
Równie dobrze, pozostaje zaklęta woń kwiatów. Wystarczy podejść do dowolnego fragmentu sanktuarium zamknąć oczy i wezbrać do płuc jednym długim haustem wdech. Przy odrobinie wiary poczujemy zapach ślubnego bukietu anonimowej pary sprzed stu lub więcej lat… Zapach świeży i rześki niczym porannej wiosennej trawy skąpanej w promieniach wschodzącego słońca i kropel zimnej rosy.
Jesteśmy tu tylko na chwilę , MOMENT, po czym przemijamy jak woń i zapach, dźwięk organów melodię niosący …
Już ? Tak prędko ?
Co to było ?
Coś strwonione ? Pierzchło skrycie ?
Czy nie młodość swą przeżyło ?
Ach, wiec to już było…życie ?
Leopold Staff
Cudowne; jest Pan prawdziwym artystą !